Akceptowanie uczuć to nie jest wstęp. To główny rozdział. Fundament dla wprowadzenia pozostałych metod. Wiele problemów po prostu znika, gdy uznamy uczucia dziecka.

-- "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.", Adele Faber, Elaine Mazlish

Ja bym powiedział: wysłuchamy całości punktu widzenia dziecka: części emocjonalnej, wraz z częścią logiczną (co się stało z jego perspektywy).

Pominięcie jednej z tych części daje dziecku odczuć, że nie liczy się dla nas ono, a jedynie jego: posłuszeństwo, ładny lub czysty ubiór, dobre oceny, czy cokolwiek innego, co dziecko może dobrego rodzicom/opiekunom przynosić.

Tak często gdy dziecko z nami nie współpracuje, my nie próbujemy zrozumieć nawet jednej z tych stron odbioru tej sytuacji przez dziecko.

Czy u dorosłych nie ma też śladów takiej potrzeby bycia "dwustronnie" zrozumianym?

Moje wrażenie jest takie, że dorośli odbierają brak uwagi dla ich perspektywy i związanych z nią uczuć, dokładnie tak samo jak dzieci.

Dla drugiego człowieka albo liczy się to, co mamy do powiedzenia, albo nie - i łatwo rozpoznajemy, z którym wariantem mamy w danej sytuacji do czynienia.